sobota, 30 listopada 2013

Calabrese - ''Born With Scorpions Touch''

Nie wiem co ma w sobie ten rok, ale mam styczność z kolejną płytą jednego z moich ulubionych zespołów, która mnie zawodzi. Najwyraźniej przekonanie o liczbie 13 nie jest głupim przesądem. Ale kończąc idiotyczne gadania na ''Born With Scorpions Touch'' znajdujemy tylko kilka bardzo dobrych utworów, co niestety może zmartwić. Mając wgląd na poprzednie płyty tego zespołu widzimy wielkie różnice. W przypadku ''13 Halloweens'' czy ''Dayglo Necros'' krążka słuchało się bez chwili, która nawet w najmniejszym stopniu mogłaby nas znudzić. Na tym albumie niestety jest inaczej. Do utworów, które wpadają w ucho możemy zaliczyć tytułowe ''Born With Scorpions Touch'' oraz ''Danger''. Reszty jakoś nie mogę przełknąć. Nie czuje tutaj starego Calabrese.

Najlepsze utwory: Born With Scorpions Touch, At Night I Am the Warmest, Danger

Ocena: 6

Słuchaj płyty tutaj: Calabrese - Born With Scorpions Touch

Tom Waits - "Swordfishtrombones"

"Swordfishtrombones" to kolejna wspaniała płyta Toma Waitsa - należąca do tej bardziej ponurej i mrocznej części jego dyskografii. Na omawianym albumie znalazło się sporo klimatycznych i wciągających instrumentali jak "Dave The Butcher", "Just Another Sucker on the Vine" czy "Rainbirds" ale nie zabraknie tu też pięknych sentymentalnych utworów jak na przykład "Johnsburg, Illinois", "Town with no Cheer" czy "In the Neighbourhood". Na tym albumie Waits pokazuje się od bardziej rockowej strony co słychać w utworach "Underground", "Down Down Down", "Gin Soaked Boy" czy rewelacyjnym "16 Shells From a Thirty Ought Six". Podsumowując "Swordfishtrombones" to płyta dla każdego, kto szuka klimatycznej, oryginalnej i ambitnej muzyki rozrywkowej.

Najlepsze utwory:
16 Shells From a Thirty-Ought-Six, Town with No Cheer, In the Neighbourhood

Ocena: 8,5

Słuchaj płyty tutaj: Tom Waits – Swordfishtrombones

Billy Idol - "Whiplash Smile"

Trzecia solowa płyta Billy Idola nieco różni się od poprzednich dwóch, surowszym i mroczniejszym klimatem i bardziej stonowanym spokojniejszym brzmieniem. Przypomina ona bardziej zagłębienie się w psychikę kultowego rockmana i melancholijną podróż przez jego refleksje, marzenia, fantazje i gorzkie wspomnienia. Idol zdaje się tu obnażać swoje wnętrze znacznie bardziej niż zwykle, czyni to moim zdaniem "Whiplash Smile" jego najszczerszą i najbardziej intymną płytą. Brzmieniowo jest dosyć niestandardowo: nie brakuje używanych subtelnie i z umiarem automatów perkusyjnych czy syntezatorów, fajnych gitarowych riffów i czy nieco głębszych, bardziej dwuznacznych niż zwykle u Idola tekstów. Całość jest konsekwentnie okraszona kameralną i intymną atmosferą. Słynny singiel Idola "White Wedding" pasowałby do tej płyty. Jest to w tym wszystkim najrówniejsza i chyba najlepsza płyta Idola, gdzie każda prawie piosenka jest świetna i  sprawia to, że wiele przyjemności płynie z jej słuchania.



Najlepsze utwory: World’s Forgotten Boy, Sweet Sixteen, One Night One Chance

Ocena: 8,5

Słuchaj płyty tutaj: Billy Idol – Whiplash Smile

Planes Mistaken For Stars – “Fuck With Fire”

Planes Mistaken For Stars to jeden z najważniejszych protoplastów popularnego w pierwszej dekadzie drugiego tysiąclecia nurtu Emo. „Fuck With Fire” to agresywny, mroczny i bezkompromisowy rockowy rollercoaster. Muzycznie słychać tutaj inspiracje Motorhead, The Birthday Party, Black Flag, Leatherface czy Fugazi. Jest to definitywnie „emo” w swojej pierwotnej, dzikiej postaci nie przypominające „spopionego” komercyjnego popiskiwania kojarzonego z Fall Out Boy, Panic At The Disco czy My Chemical Romance i miedzy innymi właśnie dlatego warto tej płyty posłuchać. Fani szybkiego i ostrego grania w stylu alternative metal bądź hardcore nie powinni mieć powodów do narzekania przy „Fuck With Fire”.   


Najlepsze utwory: Leveless, End Me in Richmond, Bloodied but Unbowed

Ocena: 8

Słuchaj płyty tutaj: Planes Mistaken For Stars – Fuck With Fire

A Death in the Family – “This Microscopic War”

Historia bywa czasami niesprawiedliwa. Dobitnym tego przykładem jest ten oto pochodzący z Australii zespół. Podczas trwającej osiem lat działalności A Death In the Family udało się nagrać dwa rewelacyjne rockowe albumy, mające styl i klimat i dosyć oryginalne brzmienie. Niestety brak rozgłosu i popularności doprowadził do ich rozpadu w 2012 roku. „This Microscopic War” to ich pierwsza płyta, która jest porcją naprawdę solidnego alternatywno rockowego grania stanowiącego unikalne połączenie Leatherface’a z Sonic Youth ze sporą domieszką inwencji twórców. Utwory takie jak „Familiar Strangers”, „Scrape”, „Somethings Out Of Tune”, „Falling Like The Plague” czy „Ends Never Meet” zapadają w pamięć i brzmią oryginalnie, jednocześnie przyjemnie się ich słucha. Płyta trzyma bardzo równy poziom i często przyjemnie się do niej powraca. Sam zespół jest przykładem utalentowanych ludzi, którzy po prostu mieli pecha.  


Najlepsze utwory: Scrape, Falling like the Plague, Ends Never Meet

Ocena: 9

Słuchaj płyty tutaj: A Death In The Family – This Microscopic War

The Gun Club – „Lucky Jim”

Pośród muzycznych koneserów utarło się przeświadczenie, że każda kolejna płyta The Gun Club jest nieco słabsza od poprzedniej. Absolutnie się z tym zdaniem nie zgadzam. Uważam, że to właśnie ich ostatnia płyta, pochodząca z 1994 roku „Lucky Jim” jest bez wątpienie perłą w dyskografii tego zespołu. Jest to jeden z najlepszych albumów blues/rockowych jakie znam i myślę, że nawet znawcy tego muzycznego gatunku musieli by się długo zastanawiać by wskazać lepszą. Piosenki „Cry To Me” i zamykająca „Anger Blues” to klasyczne bluesowe kompozycje, jednak większa część płyty nawiązuje do post punka i łączy go z elementami południowoamerykańskiego folkowego grania. Od dźwięków przepięknych i niesamowicie klimatycznych utworów takich jak „Lucky Jim”, „Idiot Waltz”, czy „Desire” ciężko jest się oderwać, natomiast świetnie także wypadają rockowe „House is not a Home”, „Kamata Hollywood City”, „Day Turn to Night” czy „Up Above the World”. Nie rozczarowują także pozbawione wokalu „Ride” i „Blue Monsoons”. Płyta jest dość różnorodna i zawiera w sobie rzadko spotykane piękno. Myślę, ze jest ona doskonałym podsumowaniem twórczości jednej z najważniejszych i na najbardziej inspirujących grup alternatywno rockowych. Po jej przesłuchaniu pozostaje tylko smutek, że dwa lata po jej wydaniu lider The Gun Clubu opuścił bezpowrotnie ten padół łez, bowiem natchnienie nie opuszczało go do samego końca.


Najlepsze utwory: Lucky Jim, Idiot Waltz, Desire

Ocena:  9,5

Słuchaj płyty tutaj: www.youtube.com/watch?v=d7jVrLRoTd0

Misfits – „American Psycho”

Debiut legendarnego horror punkowego zespołu na czele z nowym wokalistą. Album ten to punk rockowy ukłon w stronę klasycznych, czarno-białych horrorów sci-fi. Zespół od tego momentu zaczął zmierzać delikatnie w stronę metalową, lecz jeszcze nie tak jak na kolejnej płycie: „Famous Monster”. Jeden z albumów, które obowiązkowo trzeba znać.




Najlpsze utwory: Hate The Living, Love the Dead; Mars Attacks; Crimson Ghost

Ocena: 8,5

Słuchaj płyty tutaj:
Misfits – American Psycho

Blitzkid - „Trace Of a Stranger”

Blitzkid to zespół oczarowany tematyką wampirów. Ich utwory często oddają hołd kobietom- nawet jeśli to krwiożercze, bezlitosne bestie. Jest to szybki, prosty, agresywny punk, jednocześnie piękny i delikatny.








Najlepsze Utwory: Deadhouse, She Dominates, Dead Again/Cold Skin

Ocena: 7

Słuchaj płyty tutaj:
Blitzkid – Trace Of A Stranger

Oingo Boingo – „Dead Man’s Party”


Dead Man’s Party jest często określane: „album, który zmienił moje życie”, ciekawe spostrzeżenie, szczególnie kiedy zespołem interesuje się niewielka i nieokreślona grupa ludzi. Moim zdaniem jest to opowieść człowieka, który nie pozbierał się po zderzeniu z rzeczywistością i przechodzi przemianę. Stworzony jest również kontrast, świata żywych i zmarłych- ten pierwszy jest szary, wystraszony, regularny, natomiast drugi jest kolorowy, szalony, szczęśliwy i wyzwolony.


 


Najlepsze Utwory: Just Another Day, Stay, Same Man I Was Before

Ocena: 10


Słuchaj płyty tutaj: Oingo Boingo – Dead Man's Party

David Bowie – „The Next Day”

Bardzo elegancka płyta. Kiedy niektórzy muzycy z wieloletnim doświadczeniem wydają album, mówi się: "udowodnił, że jest w świetnej formie". Bowie niczego nie udowadnia, zawsze jest w świetnej formie. Tworzenie albumów traktuje jako sztukę, nie jako obowiązek. W przypadku Davida, wiek nie gra żadnej roli.






Najlepsze utwory :  The Next Day, The Stars (Are Out Tonight), Valentine’s Day

Ocena: 9

Słuchaj płyty tutaj:
David Bowie – The Next Day Extra

wtorek, 12 listopada 2013

Cage The Elephant - ''Melanophobia''

Swojego czasu byłem zafascynowany twórczością Cage The Elephant. Ten album niestety zniszczył mi lekko o nich zdanie. Od razu po odpaleniu słyszymy nie za specjalny utwór ''Spiderhead''. Nie ma w nim nic szczególnego. Brzmi on jak masa innych pseudo indie rockowych zepsołów. Potem jest ''Come A Little Closer''. Z nim jest zupełnie inaczej. Jest to świetna piosenka zasługująca na dłuższe poświęcenie czasu. Jako trzeci utwór dostajemy melancholijny ''Telescope''.  Przy nim też nie można marudzić. Klimat jak najbardziej jest. Niestety dalej zaczyna się wszystko psuć/ mieszać? Sam nie wiem jak to określić. ''It's Just Forever'' z gościnnym wystepem Alison Mosshart psuje nam przyjemnośc z poprzednich dwóch utworów. Dalej niestety jest tylko gorzej. Nic więcej nie potrafię dodać. Polecam przesłuchać całej dyskografii aby zobaczyć jak dużo dzieli te trzy albumy.

Najlepsze utwory: Come A Little Closer, Telescope, Halo

Ocena: 5,5

Cage The Elephant - Melanophobia

Nirvana - ''In Utero''

Nirvana moim zdaniem jest zbyt przereklamowana. Nie jest to słaby zespół, ale na pewno nie jest on proporcjonalnie dobry do swojej sławy. Na płycie ''In Utero'' muzycy serwują nam 12 przeciętnych utworów zachowanych bez żadnego szczególnie wciągającego klimatu, może jedynie ''Frances Farmer Will Have Her Revenge On Seatlte'' i ''Heart Shaped Box'' coś prezentują. Powiem szczerze, że szkoda, Nirvana miała fajne brzmienie i dobrego wokalistę  lecz tak samo jak w przypadku płyty Arctic Monkeys - ''AM'' był to niewykorzystany potencjał. Mimo to należy ten album znać ponieważ według ''znawców'' jest to ''pozycja obowiązkowa''...

Najlepsze utwory: Heart Shaped Box, Frances Farmer Will Have Her Revenge On Seatlte, Dumb

Ocena: 4

Nirvana - In Utero

sobota, 9 listopada 2013

Patti Smith – “Horses”



Debiutacki album Patti Smith jest uważany za jeden z najlepszych i najbardziej inspirujących w historii. Ponieważ lata 70-te były złotym wiekiem muzyki a w szczególności rockowej, trudno się kłócić z tą tezą. „Horses” było czymś nowatorskim w swoim czasie, co nie przeszło bez echa jeśli chodzi o dalszy rozwój mającej się narodzić ery punka.
Fragment „Free money” należy do jednych z najlepszych jeśli chodzi o poezję śpiewaną, posiada on wspaniałe intro grane na fortepianie i sentymentalny tekst. „Birdland” i „Land” to bez mała 10cio minutowe progresywne utwory, „Redondo Beach” można stylistycznie podciągnąć pod reggae, a „Break it up” to dobry utwór rock and rollowy. Całość zamyka surowy i agresywnie zaranżowany cover słynnej piosenki The Who „My Generation” z dodatkowym wokalem Johna Cale’a, producenta płyty i członka klasycznego The Velvet Underground.
Można by się spierać o to, czy dzieło Patti Smith sprawdza się dobrze jako muzyka rozrywkowa, bowiem większość utworów w swojej surowości aranżacyjnej i długim czasie trwania może być okazać się męczących dla słuchacza, który nie rozumie tekstu i nie słucha w skupieniu.
Płyta „Horses” posiada dużo walorów artystycznych i jest jednym z żelaznych klasyków rocka – nawet okładka płyty jest identyfikowana przez wielu jako ikona muzyki.   

Najlepsze utwory: Freemoney, Kimberly, Break it up

Ocena: 8

Słuchaj płyty tutaj: Patti Smith – Horses

 

piątek, 8 listopada 2013

Peter and The Test Tube Babies - "Soberphobia"

Na "Soberphobii" Peter and The Test Tube Babies, uważani za ważnych reprezentantów drugiej fali punka w Anglii, nabierają mroczniejszej i tonacji oscylują w pobliżu deathrocka. Rzucającym się w oczy "killerem" na tej płycie jest bez wątpienia utwór "Spirit Of Keith Moon", ponury ale jakże żwawy hołd dla legendarnego perkusisty The Who, który brzmieniem budzi intensywne skojarzenia z dokonaniami Killing Joke - i to tymi najbardziej udanymi. Mamy do tego bardziej standardowe utwory jak "Keys to the City", "Louise would'nt like it", "Allergic to Life" czy "He's on the whiskey (Watch out)" utrzymane bardziej w stylu Oi! punka, jaki dominował na poprzednich nagraniach zespołu. Przyjemnie słucha się także dwóch ballad "All about Love" i "Ghost in my Bedsit". Całość zamyka energiczny utwór wyraźnie usiłujący robić wrażenie świetnego "Spirit of Keith Moon" zatytuowany "Every Second Counts".
"Soberphobię" okresliłbym jako stylizowaną na modłę Killing Joke'a odpowiedź na amerykański T.S.O.L.  Obfituje ona w dobre riffy i niezłe, niekiedy mroczne kompozycje co czyni ją dobrym i wartym przesłuchania albumem. Obskurny, "wieczorny" klimat piosenek sprawia że jest on świetnym wyborem na rockowy, samotny wieczór czy nudną jazdę samochodem w nocy.

Najlepsze utwory: Spirit Of Keith Moon, All About Love, Every Second Counts

Ocena: 7


Słuchaj płyty tutaj: Peter And The Test Tube Babies – Soberphobia

Nick Cave & The Bad Seeds – “The Good Son”



„The Good Son” to szóste dzieło formacji The Bad Seeds i pierwsze przedstawiające „nawróconego” Nicka Cave’a. Fani obskurnych i mrocznych poprzednich albumów nie kryli zawodu gdy otrzymali poetycką i zwyczajnie ładną płytę spod ręki dotychczas jednej z najmroczniejszych i najbardziej posępnych postaci w świecie muzyki. Powodem tej zmiany nastawienia był owocny odwyk narkotykowy Cave’a i romans z brazylijską dziennikarką Vivianne Carneiro. Tak oto z Nicka Cave’a śpiewającego mroczne ballady o chorobach, klątwach, psychopatycznych mordercach i samobójcach dostajemy Nicka Cave’a, który w tytułowym utworze, niczym południowoamerykański kaznodzieja śpiewnie wygłasza przypowieści z chórkiem w tle. 
Album otwiera urokliwy utwór, którego refren opowiadający o Jezusie Chrystusie śpiewany jest po brazylijsku, zatytułowany „Foi na Cruz” (To zdarzyło się na krzyżu). W dalszej części czeka nas smutna ballada “The Weeping Song”, mroczny utwór przywodzący nieco wczesne nagrania Cave’a “The Hammer Song”, piekny poemat „The Ship Song”, smutny “Lament”, gospelowe „The Witness Song” oraz „The Good Son” oraz najwspanialsza, chociaż mało kto po za mną jest tego zdania, piosenka jaką Nick Cave kiedykolwiek nagrał – „Sorrow’s Child”. Niezwykle klimatyczna, ujmująca, smutna mogłaby stanowić znak rozpoznawczy stylu formacji The Bad Seeds. Na koniec mamy marzycielską kołysankę brzmiącą jak z wyjęta z klasycznego broadwayowskiego musicalu, zatytułowaną „Lucy”. Jako minus osobiście traktuję dwie piosenki w stylu gospel, gdyż nie przepadam za takim rodzajem muzyki, ale jeśli taka była wizja autora to nie mam nic przeciwko. Niemniej „The Good Son” to bardzo dobra płyta, której warto posłuchać.

Najlepsze utwory: Sorrow’s Child, The Ship Song, The Weeping Song

Ocena: 9

Słuchaj płyty tutaj: Nick Cave & The Bad Seeds – The Good Son 

The Murder City Devils – “In Name and Blood”

Po dwóch rewelacyjnych albumach Diabły z Seattle zaskoczyły wszystkich jeszcze bardziej wydając trzeci album zatytułowany “In Name and Blood”. Fani zbierali szczęki z podłogi a scena undergroundowego amerykańskiego rocka zatrzęsła się w posadach w rocku 2000 za sprawą albumu, który uczynił z The Murder City Devils prawdziwą kultową legendę. Ta płyta to po prostu absolutne mistrzostwo i najdoskonalsza forma, jaką można osiągnąć grając współczesnego rock and rolla. Poprzednie albumy MCD charakteryzowały się klawiszami, jednak na ich trzeciej płycie są one wysunięte na pierwszy plan i odgrywają dużo bardziej znaczącą rolę konsekwentnie w każdym utworze. To posunięcie, jak pokazał efekt końcowy było absolutnym strzałem w dziesiątkę. Co pierwsze przykuwa uwagę przy słuchaniu „In Name and Blood” to linia melodyczna wszystkich piosenek oparta głównie na upiornie genialnych klawiszach Leslie Hardy, które w połączeniu z genialnymi gitarowymi riffami i poetycko tajemniczymi tekstami Spencera Moody tworzą niesamowity klimat, którego nigdzie indziej nie znajdziecie. Nie ma sensu wymieniać najlepszych utworów bo wszystkie są świetne. „In Name and Blood” to arcydzieło unikalne, którego stylu nikt nie potrafi nawet podrobić, doskonałe w odbiorze i do wielokrotnego słuchania. Jedna z pozycji, które TRZEBA usłyszeć przed śmiercią.    

Najlepsze utwory: I Drink the Wine, Idle Hands, Somebody Else’s Baby

Ocena: 10

Słuchaj płyty tutaj: The Murder City Devils – In Name And Blood 

The Eighties Matchbox B-Line Disaster – “Blood & Fire”


„Blood & Fire”, pomimo iż pozbawiona udziału dotychczasowego gitarzysty wiodącego Andrew Huxleya wypada najsolidniej w dyskografii The Eighties Matchbox. Klimat i pazur z poprzednich nagrań jak najbardziej pozostał i do tego został wzbogacony jeszcze ciekawszymi i melodyjniejszymi kompozycjami, w konsekwencji jednak zespół brzmieniowo się nieco statkuje i uklasycznia, jednak nie do tego stopnia by rozczarować fanów poprzednich płyt. Całość prezentuje się bardzo zadowalająco - mamy tu zarówno rockowe zastrzyki energii w postaci „Love Turns to Hate”, „Mission From God” czy „Man For All Seasons”, jak i ponure rockowe ballady - „So Long Goodnight”, „Don’t Ask Me To Love You” czy „Never Be The Same”, co jest nowością w przypadku Eighties Matchbox. Dowoden na to, że „Blood & Fire” nie jest odstępstwem od psychodelicznego, rock’n’rollowego szaleństwa z jakim utożsamiamy chłopaków z Brighton mamy takie kawałki jak „Riptin” czy „Monsieur Cutts”. Muszę dodać plasujący się pod koniec albumu tajemniczy utwór „Homemade” brzmieniem hołdujący tradycji zespołom takim jak T.S.O.L. czy The Gun Club, zmiótł mnie całkowicie – śmiało mogę stwierdzić, że jest to najlepsza piosenka The Eighties Matchbox. Suma summarum „Krew i ogień” sprawdza się doskonale, jako energiczna rockowa płyta utrzymana w mrocznej, psychodelicznej tonacji. Polecam, szczególnie podczas jazdy samochodem nocą… i so long, goodnight!   


Najlepsze utwory: Mission From God, So Long Goodnight, Homemade

Ocena: 8,5

Słuchaj płyty tutaj: The Eighties Matchbox B-Line Disaster – Blood & Fire

wtorek, 5 listopada 2013

Christian Death - "Catastrophe Ballet"

Drugi album Christian Death to owoc pracy Rozza Williamsa łączącego siły z zupełnie nowym zespołem (m.in. Valorem Kandem i Gitane DeMone). Istotnie ten stan rzeczy ma wpływ na zmianę brzmienia formacji. Materiał zawarty na "Catastrophe Ballet" odchodzi od niemalże punkowego "Only Theatre Of Pain" idąc w jeszcze bardziej nieokreślone regiony muzyczne. Utwory są wolniejsze, riffy bardziej stonowane a całość otulona mrocznymi podkładami z syntezatorów. Na płycie znajdziemy wspaniałe piosenki jak "Sleepwalk", "The Drowning", "The Blue Hour", "As Evening Falls" czy "Electra Descending", które możnaby spokojnie przyrównać do najlepszych nagrań Joy Division, The Cure czy Bauhaus. Całość cechuje przede wszystkim mroczny, ponury klimat, który cechuje tylko płyty Christian Death. W utworach "Awake At The Wall" czy "Cervix Couch"  brzmienie instrumentów jest ograniczone, wręcz ascetyczne a. z kolei "Androgynous Noise Hand Permeates" i "The Fleeing Somnambulist" to pozbawione wokalu i strony instrumentalnej eksperymenty dźwiękowe, które mogą budzić mieszane odczucia, szczególnie wśród słuchaczy nieprzezwyczajonych do tego typu zabiegów.

Najlepsze utwory: Sleepwalk, The Drowning, The Blue Hour

Ocena: 8,5

Słuchaj płyty tutaj: Christian Death – Catastrophe Ballet

sobota, 2 listopada 2013

T.S.O.L. - "Dance with Me"

Ukazanie się debiutanckiego albumu kalifornijskiej kapeli wywołało niemałe poruszenie w raczkującym jeszcze wtedy punkowym półświatku. Po raz pierwszy ktoś zaserwował punk łączący w sobie elementy deathrocka, horrorpunka i anarcho punka z rodzącym się jeszcze wtedy hardcore'em. Tak też narodziła sie legenda zespołu T.S.O.L. (skrót True Sounds Of Liberty) zespołu punkowego innego niż reszta. "Dance With Me", które zjednało im spory kult wyznawców w USA uchodzi za ich najlepszy longplay. Z racji tego, że każdy kolejny brzmiał zupełnie inaczej niż poprzedni każdy z osobna wybierze inny. Ich pierwsze dzieło to porcja szybkiego punka podana w klimatycznej oprawie i przyozdobiona posępnymi, depresyjnymi i czasem chorymi tekstami opowiadających m.in. o schizofrenii, manii prześladowczej, nekrofilii, samobójstwach, śmierci czy przmijaniu. To wszystko soczyście doprawione rock'n'rollowymi riffami i głębokim wokalem Jacka Grishama, który dzisiaj posiada status mitycznego rock and rollowego świra. Obowiązkowa klasyka.

Najlepsze utwory: Sounds Of Laughter, I’m Tired Of Life, Die For Me

Ocena: 9

Słuchaj płyty tutaj: T.S.O.L. – Dance With Me 

piątek, 1 listopada 2013

Iron Maiden - "No Prayer For The Dying"

"No Prayer For The Dying" ma reputację najgorszej płyty w dyskografii Iron Maiden. Nie należy jednak dawać zwodzić się krytykom - ten album to dowód, że nawet w najgorszym wydaniu Iron Maiden są świetni. Ci ludzie to po prostu mistrzowie metalu i w całej swojej twórczości nie zeszli poniżej pewnego poziomu. O samej płycie można powiedzieć, że słucha się jej bardzo dobrze, nie nudzi wszystkie utwory są dobre i trzymają klasę. No, może po za nieco śmiesznym "Bring Your Daughter... To The Slaughter!", które lirycznie jednak gubi się trochę w kiczu, jednak od strony instrumentalnej oczywiście wszystko jak należy. Pozostałe piosenki takie jak otwierający "Tailgunner", "Holy Smoke", "Running Silent Running Deep", "Fates Warning" czy "Hooks In You" to porządny metal z przyjemnymi riffami i melodyjnymi refrenami. Do tego dochodzi jedna z moich ulubionych metalowych ballad "No Prayer For The Dying", która może nie jest specjalnie długa i skomplikowana, raczej ujmująco prosta i ograna.
Omawiany album nie zapewni nam może nieziemskich solówek czy skomplikowanych i oryginalnych riffów, jednak całość jest przyjemną i nieskomplikowaną w odbiorze rozrywką toteż myślę, że jest on w stanie zadowolić wielu odbiorców. Wrogowie tego albumu zarzucają mu brak nowych rozwiązań muzycznych w porównaniu do poprzednich nagrań, ugrzęźnięcie w schematach, brak nowych pomysłów na piosenki. Czy to jednak oznacza, że płyta nie jest warta uwagi i zapamiętania? W tym przypadku poprawna odpowiedź jest oczywiście przecząca.

Najlepsze utwory: Tailgunner, No Prayer For The Dying, Running Silent Running Deep

Ocena: 7,5

Słuchaj płyty tutaj: Iron Maiden – No Prayer For The Dying